sobota, 14 grudnia 2013

Próba

- Zayn, patrz co się przypałętało – zaskoczyło mnie to bardzo, bardzo. Uchyliłam oczy, uśmiechając się niczym niewiniątko.
- Co takiego – mruknął brunet wyciągając jedną z słuchawek z uszu, podszedł leniwym krokiem do przyjaciela i widząc moją osobę - zamarł. Zakręciło mi się w głowie. Po raz pierwszy widziałam go tak zmieszanego. Chłopak nie wiedział co robić. Patrzył na mnie otępiały, a ja szczerzyłam się do niego przyjaźnie. Wypełzłam z kanciapy i stanęłam przed Malikiem.
- Hej, powiedz coś – starałam się nawiązać kontakt, dziewczyny tylko przyglądały się w milczeniu, podobnie jak reszta zespołu. Zayn wziął głęboki oddech i mogłabym przysiąc, że zaczął liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić.
- Czyś ty postradała zmysły?! – warknął – jak się tu dostałaś, dostałyście – wskazał na skulone dziewiętnastolatki. Wzruszyłam tylko ramionami – jesteś poważna, Gwen?! To moja praca, nie sielanka, nie możesz tam być, do jasnej ciasnej, jeśli Modest cię zobaczy, jeśli ktokolwiek cię zobaczy… - wpadł w słowotok. Mówił i mówił, a moja mina rzedła. Miał rację, on miał tą cholerną rację, której nie potrafiłam przyznać.
- Przepraszam – wybełkotałam tylko – chciałam być blisko…
- Jak?! Skoro i tak w hotelach bywamy notorycznie, a czas wolny to dwie, trzy godziny, na dobę! – podkreślił.
- Zayn, spokojnie – loczek starał się zachować resztki opanowania przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu.
- Jak mam być spokojny, kurwa jego mać! – klął jak najęty. Był na mnie wściekły. Nikt nie ważył się zabrać głosu, jedynie Styles próbował opanować sytuację.
- I tak mamy przerwę przedświąteczną, zamiast ferii – przypomniał stłumionym głosem zielonooki. Brunet znów westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Modest nas wykończy, zobaczycie – mówił przede wszystkim do Harrego – a wasza cała trójka wraca do domu – wskazał na nas – i to bez dyskusji!
- Hej, daj spokój, nie będziemy sprawiać kłopotów – ujęłam jego niedogolony policzek.
- I mam w to uwierzyć? – pogładził moją dłoń i zdjął ze swojej twarzy. Poczułam lekkie ukłucie w okolicach serca. Odtrącał mnie. Zabolało…
- Kochani, chyba to nie jedyny nasz problem – rozmowę przerwał zdenerwowany głos Louisa, trzymającego w dłoniach kolorowe pisemko. Obrócił w naszą stronę jeden i artykułów, spoglądając na niego… Oniemiałam.

Próba

- Zayn, patrz co się przypałętało – zaskoczyło mnie to bardzo, bardzo. Uchyliłam oczy, uśmiechając się niczym niewiniątko.
- Co takiego – mruknął brunet wyciągając jedną z słuchawek z uszu, podszedł leniwym krokiem do przyjaciela i widząc moją osobę - zamarł. Zakręciło mi się w głowie. Po raz pierwszy widziałam go tak zmieszanego. Chłopak nie wiedział co robić. Patrzył na mnie otępiały, a ja szczerzyłam się do niego przyjaźnie. Wypełzłam z kanciapy i stanęłam przed Malikiem.
- Hej, powiedz coś – starałam się nawiązać kontakt, dziewczyny tylko przyglądały się w milczeniu, podobnie jak reszta zespołu. Zayn wziął głęboki oddech i mogłabym przysiąc, że zaczął liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić.
- Czyś ty postradała zmysły?! – warknął – jak się tu dostałaś, dostałyście – wskazał na skulone dziewiętnastolatki. Wzruszyłam tylko ramionami – jesteś poważna, Gwen?! To moja praca, nie sielanka, nie możesz tam być, do jasnej ciasnej, jeśli Modest cię zobaczy, jeśli ktokolwiek cię zobaczy… - wpadł w słowotok. Mówił i mówił, a moja mina rzedła. Miał rację, on miał tą cholerną rację, której nie potrafiłam przyznać.
- Przepraszam – wybełkotałam tylko – chciałam być blisko…
- Jak?! Skoro i tak w hotelach bywamy notorycznie, a czas wolny to dwie, trzy godziny, na dobę! – podkreślił.
- Zayn, spokojnie – loczek starał się zachować resztki opanowania przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu.
- Jak mam być spokojny, kurwa jego mać! – klął jak najęty. Był na mnie wściekły. Nikt nie ważył się zabrać głosu, jedynie Styles próbował opanować sytuację.
- I tak mamy przerwę przedświąteczną, zamiast ferii – przypomniał stłumionym głosem zielonooki. Brunet znów westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Modest nas wykończy, zobaczycie – mówił przede wszystkim do Harrego – a wasza cała trójka wraca do domu – wskazał na nas – i to bez dyskusji!
- Hej, daj spokój, nie będziemy sprawiać kłopotów – ujęłam jego niedogolony policzek.
- I mam w to uwierzyć? – pogładził moją dłoń i zdjął ze swojej twarzy. Poczułam lekkie ukłucie w okolicach serca. Odtrącał mnie. Zabolało…
- Kochani, chyba to nie jedyny nasz problem – rozmowę przerwał zdenerwowany głos Louisa, trzymającego w dłoniach kolorowe pisemko. Obrócił w naszą stronę jeden i artykułów, spoglądając na niego… Oniemiałam.