- Zayn, patrz co się
przypałętało – zaskoczyło mnie to bardzo, bardzo. Uchyliłam oczy, uśmiechając
się niczym niewiniątko.
- Co takiego – mruknął
brunet wyciągając jedną z słuchawek z uszu, podszedł leniwym krokiem do
przyjaciela i widząc moją osobę - zamarł. Zakręciło mi się w głowie. Po raz
pierwszy widziałam go tak zmieszanego. Chłopak nie wiedział co robić. Patrzył
na mnie otępiały, a ja szczerzyłam się do niego przyjaźnie. Wypełzłam z
kanciapy i stanęłam przed Malikiem.
- Hej, powiedz coś –
starałam się nawiązać kontakt, dziewczyny tylko przyglądały się w milczeniu,
podobnie jak reszta zespołu. Zayn wziął głęboki oddech i mogłabym przysiąc, że
zaczął liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić.
- Czyś ty postradała
zmysły?! – warknął – jak się tu dostałaś, dostałyście – wskazał na skulone
dziewiętnastolatki. Wzruszyłam tylko ramionami – jesteś poważna, Gwen?! To moja
praca, nie sielanka, nie możesz tam być, do jasnej ciasnej, jeśli Modest cię
zobaczy, jeśli ktokolwiek cię zobaczy… - wpadł w słowotok. Mówił i mówił, a
moja mina rzedła. Miał rację, on miał tą cholerną rację, której nie potrafiłam
przyznać.
- Przepraszam –
wybełkotałam tylko – chciałam być blisko…
- Jak?! Skoro i tak w
hotelach bywamy notorycznie, a czas wolny to dwie, trzy godziny, na dobę! –
podkreślił.
- Zayn, spokojnie –
loczek starał się zachować resztki opanowania przyjaciela i położył mu dłoń na
ramieniu.
- Jak mam być
spokojny, kurwa jego mać! – klął jak najęty. Był na mnie wściekły. Nikt nie
ważył się zabrać głosu, jedynie Styles próbował opanować sytuację.
- I tak mamy przerwę
przedświąteczną, zamiast ferii – przypomniał stłumionym głosem zielonooki.
Brunet znów westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Modest nas
wykończy, zobaczycie – mówił przede wszystkim do Harrego – a wasza cała trójka
wraca do domu – wskazał na nas – i to bez dyskusji!
- Hej, daj spokój,
nie będziemy sprawiać kłopotów – ujęłam jego niedogolony policzek.
- I mam w to uwierzyć?
– pogładził moją dłoń i zdjął ze swojej twarzy. Poczułam lekkie ukłucie w
okolicach serca. Odtrącał mnie. Zabolało…
- Kochani, chyba to
nie jedyny nasz problem – rozmowę przerwał zdenerwowany głos Louisa,
trzymającego w dłoniach kolorowe pisemko. Obrócił w naszą stronę jeden i
artykułów, spoglądając na niego… Oniemiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz